Ciąża = TRUSKAWKI
„Masz zachcianki?” - wiele razy zadawano mi to pytanie.
Miałam!
Ale nie były to jak przedstawiane w
filmach pizza z lodami zagryzane kiszonymi ogórkami.
Pierwszą zachcianką były
truskawki.
Przed ciążą bałam się, że będą to
lody – moja dietetyczna pięta achillesowa (tak jestem dietetykiem, ale tez
człowiekiem i takowe miewam).
Obawiałam się, że będę mogła je jeść na
śniadanie, obiad i kolację. A potem będę czuć wyrzuty, bo ileż notabene
bezwartościowych lodów można?
Ach! przypomniało mi się. Miałam
też ochotę na chipsy (a nawet nie lubię chipsów) i raz się skusiłam!
I żałowałam.
Bo nie były dobre.
Bo potem było mi ciężko.
Lepiej zrobiłabym piekąc
ziemniaki z przyprawami…
No, ale chciałam szybko i do tego
wieczorem (moi pacjenci będą mi mieć co wypominać ;)) to i miałam szybko... Ale ból brzucha.
Oczywiście zdarzało mi się
pomyśleć o czymś do jedzenia i mieć do razu na to ochotę – uroki ciąży...
Zawsze jednak najpierw starałam się zastanowić
co mi to da?
A przede wszystkim co da to
mojemu dziecku?
Jeśli nic oprócz niezdrowych
tłuszczy lub tony cukru zachcianka schodziła na drugi plan.
Naprawdę.
Nie wiem czy to tak silny
instynkt dietetyczki ;) czy po prostu wyraz silnej woli.
Co innego, gdy miałam ochotę
na kwaśne ogórki kiszone, których sobie nie odmawiałam czy kochane w ciąży nad cokolwiek innego owoce.
Bo gdy pojawiła się ochota na bezwartościowego
batonika, wtedy z zachcianki rezygnowałam.
Może nie bez znaczenia ma wiedza
co taki batonik zawiera i jak to wpływa na zdrowie moje i mojego dziecka? Bo
wpływa negatywnie – taki batonik to źródło tłuszczy trans, które maja działanie
prozapalne, zarówno u mnie jak u dziecka.
Często zachcianką były inne niż
truskawki owoce.
2 trymestr przypadał na lato. Zachciankami były wtedy zazwyczaj jeżyny,
borówki czy czereśnie.
Były to tez często owoce
egzotyczne, których latem wcale łatwo nie było można dostać.
Jednak zawsze (!!!) z innymi
owocami wygrywały truskawki.
Jeszcze nieświadoma swojego
stanu, zostałam ściągnięta niczym niewidzialną mocą do zamrażalnika osiedlowego
warzywniaka, by sięgnąć po opakowanie mrożonych truskawek. To była wczesna
wiosna, więc świeże nie były jeszcze dostępne.
Jadłam je po rozmrożeniu po
prostu, łyżką prosto z miski, takie były najsmaczniejsze, w zasadzie nie
potrzebowałam ich przerabiać. Ewentualnie miksowałam z jogurtem lub bananami i
rozkoszowałam się (dosłownie!) koktajlem.
A za miesiąc... za miesiąc były już świeże truskawki - raj dla mojego podniebienia.
Co wtorki i piątki, bo w te dni w mojej miejscowości jest targ,
robiłam zapasy truskawek.
Na początku 2 trymestru, a był to
początek lipca, gdy sezon na truskawki się kończył, jak zawsze w piątek
zrobiłam solidny zapas truskawek.
W sobotę rano licząc na truskawkowego szejka,
otworzyłam lodówkę by je zmiksować, a tam?
A tam moje kochane truskawki pokryła
pleśń. Zrobiło mi się tak żal, tak smutno, że czułam, że wiele tracę z tego
poranka.
Moje rozczarowanie napędzone
hormonami zrobiło swoje.
Wybuchłam płaczem.
Poważnie!
Stałam nad koszem na śmieci, do
którego przed chwilą wyrzuciłam 0,5 kg szczęścia!
Potem opowiadałam o tym
wydarzeniu śmiejąc się ze łzami w oczach, ale tamtego ranka wcale nie było mi
do śmiechu.
Na szczęście sytuację uratował
mój M.: „Spokojnie kochanie…- masz jeszcze pół zamrażalki truskawek”.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTak wiele się słyszy od dawna o zachciankach kobiet w ciąży. Ja w sumie chyba jestem dziwna bo nigdy takich zachcianek nie miała. Moim największym fiołem było sprawdzanie wszystkiego na kalkulatorze ciąży https://plodnosc.pl/kalkulator-ciazy i monitorowanie całego przebiegu ciąży. W kwestiach jedzenia nie byłam wybredna.
OdpowiedzUsuń.
OdpowiedzUsuńTeż miałam zachcianki w ciąży, choć nawet po porodzie się one też pojawiały :p Najważniejsze że dziecko zdrowe i zdrowo się rozwija. Chociaż tak czytam o suplementach https://humana-baby.pl/kategoria/suplementy/ i myślę, że warto byłoby dziecku podawać, aby przypadkiem nie miało jakichś niedoborów
OdpowiedzUsuń