Lizak za olej lniany
Podczas dzisiejszego spaceru z Alicją, przypadkowo usłyszałam rozmowę dwóch pań. Prawdopodobnie babć dwójki małych dzieci.
"Choruje ci? daj jej olej lniany. Ja swojemu daję 2 łyżki dziennie. Wiesz tak z łyżki to niesmaczne jest, ale za lizaka albo batona wypiłby nawet i 3".
Tak się zastanawiam... czy nie wystarczy tego oleju lnianego dodać do sałatki? Czy trzeba wpychać dziecku łyżką?
Że zdrowy jest to super, ale czy zdrowe jedzenie musi kojarzyć się z czymś niesmacznym i do tego wmuszanym?
Którego zjedzenie musi być przekupywane toną słodyczy?
Jaki to ma sens?
To, że dziecko zje bogate w przeciwzapalne omega - 3, skoro zaraz dostanie zasypane cukrem albo i prozapalnymi tłuszczami trans?
Ma to sens?
Może wyda Ci się, że przesadzam.
Ale ja uważam, że nie ma tu nic przesady.
Wiem, że nagradzanie słodkościami może zakorzenić zły nawyk, który pozostaje na lata.
Znam dorosłych, którzy do tej pory wynagradzają się niezdrowym jedzeniem.
Nie raz spotkałam na swojej drodze zawodowej i nie dorosłe osoby, które za niepowodzenia lub sukcesy w życiu nagradzają się jedzeniem. Nierzadko słodyczami.
Często to problem, dla którego zgłaszają się do dietetyka.
Często to problem, którego trudno się pozbyć i nad czym trzeba ciężko pracować.
Często to problem, który stał się nawykiem już w dzieciństwie.
My, dorośli nie zdajemy sobie często sprawy, że nasze zachowania, także żywieniowe, kształtują nasze dzieci.
To one nas naśladują.
I to my często popełniamy błędy nagradzając je lub pocieszając lizakiem.
Alicjo, obiecuje Ci, że nie będę nagradzać Cię za dobre zachowanie przysłowiowym lizakiem.
Zawsze będziesz mogła na mnie liczyć, ale nie licz na to, że gdy będzie Ci źle obsypię Cię słodyczami ;)
Są inne, lepsze sposoby na radzenie sobie z niepowodzeniami.
Pudełko czekoladek czy lodów do nich nie należy.
A z dziadkami porozmawiam, przekonam, a jeśli trzeba będzie zabronię pocieszania czy nagradzania jedzeniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz