wtorek, 23 czerwca 2015

7 zębów do czegoś zobowiązuje

7 zębów do czegoś zobowiązuje ;)

"Dziś na obiadek będzie jarzynowa z kaszką jaglaną" - mówię do Alicji, która rozsiadła się wygodnie w swoim fotelu - bujaczku i szoruje dziąsła gryzakiem.

Siedmiomiesięczna już Alicja zjada dziennie 5 posiłków, z czego 2 są inne niż mleko.

Na śniadanie, zaraz po obudzeniu się, zwykle ok 6:30, pije mleko.

Na przekąskę między 10 a 11 je owoce lub owoce z jogurtem albo owoce i warzywa (np. kawałki brokuła, banana, gruszki), czasem mleko.

Obiadek przypada na ok. 15:00. Tu już są różne kombinacje.

Dziś np. zjadła gotowane jarzyny zmiksowane z ćwiartką ugotowanego na twardo jajka. Taka Alicjowa sałatka jarzynowa ;)

Zwykle gotuję jej zupkę, z kawałeczkiem królika (mięso gotuje osobno, wywar z mięsa wylewam) lub ryby.

Czasem do zupy dodaje kaszę mannę, jaglaną lub jęczmienną, rzadziej makaron.

W tym wieku można już dodawać do dań masło (z mleka) lub jak do tej pory olej (najlepiej taki o wysokiej zawartości kwasów z rodziny omega - 3 np. olej rzepakowy).

W wieku niemowlęcym nie ma konieczności ograniczania tłuszczu (olej czy masło!) w diecie, bo jest on niezbędny do prawidłowego rozwoju mózgu dziecka.

Olej dodaję w bardzo niewielkich ilościach po ugotowaniu zupki, natomiast masło, gdy zupka nieco ostygnie, przy miksowaniu.

Nie doprawiam dań.

W diecie niemowląt i małych dzieci nie powinno się używać soli, aby nie obciążać jeszcze niedojrzałych, małych nerek.

Ani cukru. By nie narażać dziecko na nadwagę, próchnicę czy niepotrzebnie przyzwyczajać do słodkiego smaku i kształtować nieprawidłowe nawyki.

Ale do niektórych zupek np. kalafiorowej dodaję koperek.

Potem już kolacja nr 1 ok 18:00 - mleko lub kaszka z dodatkiem mleka modyfikowanego i owocami (jeśli na 2 śniadanie było mleko).

Ala nadal je ostatni posiłek przez sen - teraz około 22:00. Ale odzwyczajam ją od tego - o czym będę pisać innym razem.

Przekąsek nie praktykuję. Nie widzę takiej potrzeby na razie.

Poza tym Alicja jest spora ;) waży 9 kg... nie widzę potrzeby zwiększania kaloryczności jej diety.

"No dobrze, to mama teraz obierze marchewkę" - pokazuję Alicji marchewkę a ta śmieje się i macha rączką uderzając gryzakiem o brzeg fotelika.

Takie gotowanie obiadku Alicji to żadna filozofia i trwa zwykle tylko ok. 15 minut. Obieram warzywa, siekam, wrzucam do minigarnuszka z wrzątkiem. Zanim warzywa się ugotują mamy jeszcze chwilę na pogawędkę.

"A Ty co robisz?"

"a gu gu a ge ge" odpowiada mała rozglądając się już niecierpliwie po kuchni.

"A wiesz? zaraz pójdziemy na spacer, a gdy przyjdziemy zjesz zupkę"

Siedmiomiesięczna Alicja je jeszcze zupki w postaci papki. Jak czasem trafi się kawałeczek mniej zmiksowanego mięska albo warzywa wypycha go z buzi językiem na brodę.

Dlatego jak tylko warzywa są miękkie miksuję zupkę.

No, ale 7 zębów do czegoś zobowiązuje! Alicja zjada gotowane warzywa, które podaję jej do rączki. Daję jej ugotowanego na parze, miękkiego brokuła, kalafiora czy marchewkę. Wcina aż wzdycha.

Do rączki dostaje też miękkiego, znienawidzonego na początku poznawania nowych smaków, banana. Teraz go uwielbia.

Twarde owoce nie wchodzą na razie w grę, bo Alicja potrafi zębami ugryźć całkiem spore kawałki, ale ich nie gryzie i niestety krztusi się.

Rynek znalazł na to sposób: siateczki na owoce i warzywa, które praktykujemy i my. Dziecko zasysa się wtedy w taką siatkę aż będzie pusta. U nas znalazły zastosowanie głównie podczas 2 śniadania.







piątek, 12 czerwca 2015

Lizak za olej lniany

Lizak za olej lniany

Podczas dzisiejszego spaceru z Alicją, przypadkowo usłyszałam rozmowę dwóch pań. Prawdopodobnie babć dwójki małych dzieci. 

"Choruje ci? daj jej olej lniany. Ja swojemu daję 2 łyżki dziennie. Wiesz tak z łyżki to niesmaczne jest, ale za lizaka albo batona wypiłby nawet i 3".

Tak się zastanawiam... czy nie wystarczy tego oleju lnianego dodać do sałatki? Czy trzeba wpychać dziecku łyżką? 

Że zdrowy jest to super, ale czy zdrowe jedzenie musi kojarzyć się z czymś niesmacznym i do tego wmuszanym? 

Którego zjedzenie musi być przekupywane toną słodyczy?

Jaki to ma sens?

To, że dziecko zje bogate w przeciwzapalne omega - 3, skoro zaraz dostanie zasypane cukrem albo i prozapalnymi tłuszczami trans? 

Ma to sens? 

Może wyda Ci się, że przesadzam.

Ale ja uważam, że nie ma tu nic przesady.

Wiem, że nagradzanie słodkościami może zakorzenić zły nawyk, który pozostaje na lata.

Znam dorosłych, którzy do tej pory wynagradzają się niezdrowym jedzeniem.

Nie raz spotkałam na swojej drodze zawodowej i nie dorosłe osoby, które za niepowodzenia lub sukcesy w życiu nagradzają się jedzeniem. Nierzadko słodyczami. 

Często to problem, dla którego zgłaszają się do dietetyka.

Często to problem, którego trudno się pozbyć i nad czym trzeba ciężko pracować.

Często to problem, który stał się nawykiem już w dzieciństwie.

My, dorośli nie zdajemy sobie często sprawy, że nasze zachowania, także żywieniowe, kształtują nasze dzieci. 

To one nas naśladują. 

I to my często popełniamy błędy nagradzając je lub pocieszając lizakiem.

Alicjo, obiecuje Ci, że nie będę nagradzać Cię za dobre zachowanie przysłowiowym lizakiem. 

Zawsze będziesz mogła na mnie liczyć, ale nie licz na to, że gdy będzie Ci źle obsypię Cię słodyczami ;)

Są inne, lepsze sposoby na radzenie sobie z niepowodzeniami. 

Pudełko czekoladek czy lodów do nich nie należy.

A z dziadkami porozmawiam, przekonam, a jeśli trzeba będzie zabronię pocieszania czy nagradzania jedzeniem.